NA ORBICIE...STOŁÓW
Nie ma to jak sobie pomarudzić. Odreagować przez odmarudzenie...
Tak pomyślałem sobie po ostatnich warsztatach wina.
Kiedy nagle znalazłem się, wraz z uczestnikami WARSZTATÓW, w nowych realiach przestrzeni i odległości. Nagle nie rozmowa przy stole, ale na stadionie... no prawie.
Pijemy wino, rozmawiamy o nim, a jesteśmy jakby każdy u siebie, każdy w swoim mikroświecie i tylko prowadzący, wolny elektron, biega po orbicie wyznaczonej przez stoły...
Nic się niby nie zmieniło, a wszystko jest inaczej.