KTO ZABRONI BOGATEMU ŻYĆ BIEDNIE
Ostatnio modne stają się wina, których jedyną zaletą jest ich dziwaczność nie mająca nic wspólnego z dobrze pojętą oryginalnością.
Anorektyczne Kadarki, kwaśne, warzywne, smutne wina musujące, w których dwutlenek węgla jest niemal niespodzianką, wina pomarańczowe, które jeszcze przed dekadą byłyby uznane za wina uszkodzone.
I nie chodzi o to, że nie lubię win utlenionych i subtelnych, warzywnych czy ziemistych.
Lubię wina, które są po prostu dobrze zrobione i smaczne, które świetnie dogadują się z jedzeniem. Lubię kiedy kupuję butelkę i wiem mniej więcej czego po winie z określonego szczepu i wybranej apelacji mogę się spodziewać.
Jeżeli kupuję wino chcę kupić sobie przyjemność, a nie torturę.
Dlatego jak słyszę o winach naturalnych, dzikich drożdżach, naturalnej fermentacji i innych takich, zaczynam się bać.
Przypomina mi się sztuka, kiedy pisuar, parasol czy stojak na wino stają się nie prowokacją, ale jej istotą. Wolę surrealizm czy kubizm od niezrozumiałego lokowania w przestrzeni sztuki pokrak, albo od prowokowania chamstwem lub głupotą.
I wracam do wina...
Z winem jest jak ze sztuką, jak nie potrafię malować, maluję coś co drażni nie dlatego, że niepokoi, ale że obraża.
I tak mniej więcej obrażają mnie niektóre wina.
Cenię winiarzy, którzy mając do dyspozycji określone szczepy winorośli i terroir robią doskonałe czyli smaczne wina. Wina, które oddają charakter szczepu i możliwości miejsca. Wina, które nie udają czegoś czym nie są.
Czasami piję tak zwane naturalne wino i myślę: „Ta kadarka jest jak koza, która napatrzyła się na obrazy Kossaka i udaje cały zaprzęg … rumaków”.
Jak ja lubię kupić wino z … i odszukać w nim właściwą dla niego mineralność, kwasowość, budowę, alkohol, słodycz, taninę, zachwycić się strukturą i powiedzieć”piję to wino i wiem kto, gdzie, z czego i jak je zrobił”.
I lubię wiedzieć, że winiarz wiedział co chce osiągnąć, co chciał oddać.
Lubię kiedy ekspresja wina oddaje warsztat winiarza, miejsce gdzie rośnie winorośl i w końcu sam charakter szczepu.
Lubię po prostu dobre, smaczne wina, a te dziwaczne zostawiam dla innych...i tyle...
Trochę w myśl zasady „kto zabroni bogatemu żyć biednie”.