WINNICE WZGÓRZ TRZEBNICKICH
Patrząc na polskie wina siadam zazwyczaj w loży szyderców, jednak nie w przypadku MacGyvera polskiego winiarstwa, Rafała Wesołowskiego, właściciela Winnic Wzgórz Trzebnickich.
Winiarza kreatywnego, który zarówno w winnicy jak i w winiarni dąży do wyprodukowania wina oddającego tak charakter siedliska, jak i warsztatu winiarza.
Stąd Riesling, do jakości którego przyznają się Niemcy. Zdarzyło nam się tłumaczyć zdumionym niemieckim plastykom, że Riesling z WWT to wino z Polski, niemalże z Wrocławia.
Chardonnay w zależności od rocznika zwiewny lub masywny, ale zawsze aromatyczny, świeży i rześki.
Stąd Gewurztraminer, delikatny, subtelny, lekko zbudowany, aromatyczny, a przy tym harmonijny i kompleksowy.
Intrygujący, co roku, Pinot Noir.
Stąd owocowe, na tle innych, naszych winiarzy, Rondo, Regent, Cabernet Cortis...
Niezmiernie udany eksperyment z maceracją węglową, którą Rafał nazywa węglanową mówiąc, że „węglowy to jest miał”.
Orange wine z roku 2017, od którego, nie tylko ja, nie mogłem się oderwać. Masywny, z dobrze zbalansowaną kwasowością, aromatami kandyzowanych owoców... Bajka. Tylko już go nie ma.
Wina musujące kiedyś i dziś.
W tym roku pet nat, którego nie opiszę, bo ciągle ukryty, bez etykiety, ale jak wieść głosi, a ja sprawdziłem, bardzo udany.
Teraz dziki tłum beczek... prosto z Burgundii...
A w nich Pinot Noir, Chardonnay, Riesling, i zapewne niedługo dowiemy się co jeszcze.
Razem 15 000 litrów wina dojrzewającego w drewnie.