PRZYNAJMNIEJ CZTERY SKŁADNIKI
Nie że nie gotuję...mam w końcu trójkę dzieciaków, które, mimo że gotował ojciec, żyją w dobrym smaku i zdrowiu...
Jednak, żebym myślał, że jestem kucharzem... nigdy w życiu...
Żadnego przygotowania poza praktyką opartą o mordowanie dobrych składników potencjalnie doskonałych dań.
Ponieważ jednak kuchnia leży na pograniczu moich winiarskich zainteresowań jest częścią mojej pracy. Sól, tłuszcz, kwasowość, słodycz, gorycz, temperatura, tekstura, budowa, złożoność jako elementy wpływające na lepsze albo gorsze wybory win do konkretnych dań.
Modne i tak naprawdę rzadko udane pairingi pojawiają się coraz częściej. Często się z nimi zmagam. Walczę wtedy, o ile mam taka okazję, z szefami kuchni, zabiegam o pewną stylistykę dań, a oni prawie zawsze mnie czymś zaskakują. Czasami są to nieporozumienia, czasami piękne katastrofy, czasami nawet... sukcesy.
Świadomość rośnie, są miejsca, gdzie szefowie „łapią w lot”.
Swój warsztat zbudowałem głównie na lekturze publikacji Stanisława Majcherczyka, lekarza, profesora, wykładowcy fizjologii smaków i aromatów w Wyższej Szkole Hotelarstwa i Gastronomii w Poznaniu, felietonisty, recenzenta kulinarnego...
Oczywiście nie tyle w zakresie gotowania, co w kwestiach smaku...
W końcu jakby podsumowanie, powiew świeżości, książka, która koresponduje z moimi przekonaniami i wiedzą „Cztery składniki” Samin Nosrat.
Czekałem na nią kilka tygodni, czekałem jak na dziewczynę wracającą z dalekiej podróży, czekałem na nią jak na święta, jak na wytęsknioną butelkę wina, aż w końcu przyjechała...
Chyba jedyny pozytyw życia bez pracy... ponad 400 stron lektury... ciekawej i fascynującej...
Zaraz sięgam po butelkę wina i książkę, piję i czytam. Ze zrozumieniem...
Dodaj komentarz